Tłum Uczniów powoli wchodził wielką bramą na teren budynku Szkoły. Nie wyglądała na dużą, jednak pozory mylą. Większość lekcji odbywała się w Podziemnych Jaskiniach, które ciągnęły się pod Lasem.
Brunetka już nie odzywała się. Z zaciśniętymi z emocji wargami i lekko zmarszczonym czołem nerwowo rozglądała się wokół, starając się unikać błękitnych oczu Michała. Ciepło jego ręki przypominało siedmiolatce to, jak czuła się wtedy, gdy jeszcze z dogadywała się z mamą.
- Spójrz tam, Mario - chłopak pokazał jej wielkie drzwi, do których wszyscy dążyli. - Tam będzie uroczysta obiadokolacja i Ceremonia...
- Ceremonia...? Na czym będzie polegała?
- Zobaczysz - odparł tajemniczo się uśmiechając i torując im drogę pomiędzy tłumem.
***
Maria
- CO?!
- Spokojnie! - chłopak lekko się ode mnie odsunął z urażoną miną.
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że wbiłam mu paznokcie w skórę.
- Przepraszam - mruknęłam i wstałam.
Zaczęłam nerwowo krążyć po przedziale. - Skąd wiesz, że nie jestem srebrnokrwista?
- Żaden srebrnokrwisty nie udźwignąłby takiej mocy...
- A więc może złotokrwosta...?
- Twoja matka nie była dżinką.
- To kim?! - krzyknęłam histerycznie. - Wybacz... - pokręciłam głową. - Tego... Jest, a nie była.
- W porządku. Jest - przewrócił oczami. - Nie mogę ci wyjawić...
Już go nie słuchałam. Skoro nie może to po co zaczyna temat?
Westchnęłam i wymaszerowałam z przedziału. Chciałam od niego odpocząć. Wiedziałam jednak, że nie jest to możliwe. Zaraz miała zacząć się uczta i Ceremonia.
Wyskoczyłam z pociągu. Mimowolnie wzięłam głęboki oddech. Tutaj powietrze zawsze pachniało wyjątkowo. Aromaty Lasu mieszały się z wyczuwalną magią Żywiołów i zapachami dolatującymi ze Szkolnej kuchni. Rozejrzałam się wokół uśmiechając się. Moment wysiadania z pociągu zawsze powodował napływ wspomnień z pierwszego przyjazdu.
Ruszyłam w stronę Szkoły, tym razem sama. Drzewa wokół mnie zdawały się machać mi na powitanie, ptaki śpiewać z radości na nasz widok a wiatr popychać w stronę budynku. Tłum toczył się powoli przez bramy. Wolnym krokiem maszerowałam przed siebie rozglądając się za Ericiem (w końcu miał moje rzeczy!).
Nagle pomiędzy drzewami dostrzegłam błysk. Mimowolnie zaczęłam się tam wpatrywać, przygotowując dłonie do charakterystycznego gestu wyzwalającego moc. Zdawało mi się, że powietrze wokół mnie lekko zgęstniało, przez gromadzącą się wokół magię. Powoli ruszyłam w stronę Lasu. Trawa jak zawsze oplatała mi kostki, tym razem jednak zdawała się próbować mnie zatrzymać. Nie dam się... trawie! - pomyślałam, brnąc dalej.
Po chwili między drzewami dostrzegłam jakby cień. Postać co chwila wyglądała zza roślin. Zastanawiałam się, czy mnie widzi, kiedy dotarłam do pierwszych drzew. Cicho zakradłam się, by podejść tego kogoś, kiedy...
- Co tu robisz? - usłyszałam tuż przy uchu.
***
Aurora
Tłum porwał mnie ze sobą. Równym, bardzo wolnym tempem przesuwaliśmy się w stronę bramy do Szkoły. Porastały ją kwiaty, siedziały na niej świergoczące ptaszki, a na przechodzących kapały drobne orzeźwiające kropelki. Kocham to miejsce. Jedyne, jakie znam, gdzie wszystko jest takie niezwykłe, magiczne, wyjątkowe i intrygujące. Nawet trawa, która owijała się wszystkim wokół kostek zdawała się być zaczarowana!
Nagle ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłam się w tamtą stronę napotykając czułe, czekoladowe oczy.
- Eric...? - zdziwiłam się. Ostatnio widzieliśmy się chyba pierwszego dnia podróży.
- Zapamiętałaś moje imię, Auroro - uśmiechnął się.
Ciepło jego ręki powodowało we mnie niesamowite wybuchy gorąca. Starając się trochę ogarnąć odwróciłam twarz z powrotem w stronę bramy. Patrzyłam uparcie w jeden punkt, starając się nie skupiać na chłopaku idącym tuż przy mnie.
***
Michał
Kiedy Maria wysiadła z pociągu, poczułem, że chce być sama. Nie lubię jej denerwować, więc ruszyłem prosto w tłum podążający do bramy. Spotkałem kilku kumpli z roku, jednak zamiast skupiać się na rozmowie rozglądałem się za szesnastoletnią brunetką. Kiedy kolejny raz Daniel zauważył moje rozkojarzenie, skupiłem się na więzi z Podopieczną na tyle, żeby móc rozmawiać w miarę normalnie. Czułem jej emocje. Zdawała się być podekscytowana. Zastanawiałem się, czy coś takiego mógł wywołać zwykły powrót do Szkoły...
***
Daniela
Otoczona rodziną brnęłam przez trawę w stronę Szkoły. Już nie mogłam doczekać się pierwszych zajęć!
Kacper miał lekko nieobecny wzrok, Irena wyglądała na wściekłą, Tina rozglądała się nerwowo wokół jakby czegoś się bała, a Marlena cały czas nadawała o swoim "takim strasznym" Opiekunie i szlabanie, który ją czekał. Wyglądało na to, że tak naprawdę to żadne z nich nie cieszyło się na powrót.
Kiedy przeszliśmy przez bramę zostaliśmy powitani odświeżającym delikatnym deszczykiem zaczarowanej wody. Kacper zamrugał powiekami i przez chwilę zdawał się zupełnie przytomny. Przez jedną, niezbyt długą chwilę. Zaraz złapał mnie za ramię, dysząc ciężko.
- Spokojnie, Kacper... Damy radę - szeptałam, próbując uspokoić brata, kiedy w końcu weszliśmy na hol Szkoły.
***
Maria
Wokół mnie magia kłębiła się niczym myśli w mojej głowie. Ktoś stał za mną. Bałam się odwrócić.
- Zobaczyłam błysk, chciałam zobaczyć co się tu dzieje - odparłam niepewnie.
Poczułam dotyk na ramionach i nagle opanowała mnie niewymowne zmęczenie. Zaczęłam nerwowo mrugać oczami, próbując odpędzić sen. Wzięłam głęboki oddech, gromadząc w sobie moc i wyobraziłam sobie, że intrygująca postać (ktokolwiek za mną stał) ląduje na jednej z niższych gałęzi pobliskiego drzewa.
Uścisk na ramionach osłabł, a senność zniknęła jak ręką odjął. Odwróciłam się energicznie i zobaczyłam siedzącą na gałęzi niewysoką blondynkę o jasnoniebieskim, inteligentnym spojrzeniu.
- Cześć - mruknęłam, lekko unosząc brew.
- Hej - odburknęła dziewczyna. - Możesz mnie stąd ściągnąć?
- Jasne - uśmiechnęłam się i już po chwili blondynka stała tuż obok mnie, na ziemi.
- Katherine - podała mi dumnie dłoń.
- Maria - odparłam, ściskając jej rękę.
Dziewczyna chwilę mi się przyglądała, po czym podeszła do jednego z drzew i dyskretnie zza niego wyjrzała na Polanę.
- Chodź - mruknęła i wyszła na trawę. - Wszyscy już weszli.
_____________________________
Stęskniliście się za mną chociaż trochę...?
Bo ja za Wami potwornie!
Ale jakoś nie mogłam z siebie nic sensownego wydusić...
Mam nadzieję, że ten rozdział choć trochę jest na poziomie poprzednich i Was nie zawiodłam...
Dedyczek dla moich stałych czytelniczek ;***
Dzięki Wam, kochane, mam siłę by tu wrócić <3
Buziaczki ;*
Wasza Cupcake.
[Edit: szczególna dedykacja dla LGB za stworzenie mi wyglądu bloga ;* ]